Znajomi Teamu


Chciałbym się podzielić z wami moimi wakacyjnymi przygodami z zasiadek,a było to tak…
 Na miejsce mych  łowów wybrałem niewielki stawek w pobliskim Czchowie,była to stara żwirownia…  w której  pływają piękne ryby: karpie do ok.15kg, amury do 25kg,a poza tym duże tołpygi sumy i szczupaki. Po zapoznaniu się z opiekunem wody który okazał się starym znajomym:D ojca oraz krótkiej rozmowie z nim na temat taktyki łowienia wybraliśmy się razem na 2 dniowy rekonesans. 2 dni wcześniej namoczyłem  kuku, po 24 godzinnym moczeniu i u gotowaniu odstawiłem ja do ostygnięcia…rano pobudka, wychodzę przed domek gdzie witają mnie pierwsze promienie słońca przedzierające się przez poranna mgiełkę,po wypiću rozgrzewającej herbaty, szybkie pakowanie „jedzenia” i kukurydzy,wszystkie inne karpiowe klamoty zostały spakowane dzień wcześniej. Po około 10 minutach drogi dojeżdżamy na miejsce…widoki jak z bajki,pierwsze co rzuciło się w oczy to hodowła danieli która znajduje się dosłownie 10 metrów od łowiska później sam widok stawu który zapierdał dech w piersiach, wschód słońca i poranna mgiełka unosząca się nad sama powierzchnia wody, aaach piękny dzień przede mną. Staw to jak wspomniałem wcześniej niewielka woda o szerokości ok. 70m która zwęża się w pewnym momencie do około 35-40m i długości ok. 170-190m. ok. 60% brzegu przeciwległego jest zarośnięta bardzo gęsta trzcina, dookoła rosną brzozy oraz zaduże trzciny i krzaki. Dogodnych miejsca do rozłożenia znajdują się bezpośrednio przy drodze dojazdowej na łowisko, oraz na „parkingu” wysypanym drobnym żwirkiem. Łowisko to nie ma zbyt urozmaiconej struktury dna, gdyż ma ok. 2-2.1metra głębokości i tylko dwa zagłębienia, jedno z betonami drugie ze zwalonym drzewem i właśnie te miejsca wybrałem na położenie zestawów…obszedłem staw dookoła i zanęciłem miejsce ze zwalonym drzewem kilkoma garściami gotowanej kukurydzy na to poszedł pellet rybny 12mm oraz mieszanka kilku rodzai kulek kruszonych i w całości. Drugie miejsce zanęciłem tak samo z tym ze bez kukurydzy. Moje zestawy składały się żyłki 0,35mm do tego 60cm lead core o wytrzymałości  45lbs bezpieczny klips ciężarek 90gram oraz przypon combi rig składający się z ok. 10cm odcinak leadcora z którym za pomocą ringa został połączony 3cm odcinek miękkiej, tonącej plecionki wraz z haczykiem.Na włos poszły pływaki : krab, mega tutti frutti oraz japońska kałamarnica…niestety w trakcie tej zasiadki oprócz małego sandacza który połakomił sie na kałamarnice i pięknego odjazdu rano po którym niestety ryba się nie zacieła nic się nie wydarzyło. Na następna  zasiadkę  wybrałem się sam dwa dni póżniej, postanowiłem jednak poszukać nowego miejsca…obiecująco wyglądał krzak pod przeciwległym brzegiem który rósł pół na pół w wodzie i na brzegu i znowu spacer na około stawu aby zanecić miejsce tak jak poprzednio, zanęciłem obszar ok. 4m x2m potem powrotem na stanowisko i chlup do wody…około 9.30 rano nastąpiło pogorszenie się pogody, ochłodziło się niebo spowiły ciężkie chmury i zaczął padać nie wieliki deszcz…po około godzinie na moim zielonym sygnałku słysze delikatne pii pi podbiegam do wędki gdy swinger opadł już zupełnie, szybko dokręcam hamulec  3 obroty korbka i zacięcie…siedzi! Ryba do brzegu „szła” bez najmniejszych oporów już wiedziałem ze to mój pierwszy amur w życiu, poluzowałem hamulec na wypadek gdyby ryba się „obudziła”, miałem  racje amurek pod nogami zrobił 3 niedługie odjazdy po czym go podebrałem…terasz szybko pamiątkowa fota ważenie (4,5kg) i ryba po około 1,5 minuty wraca zpowrotem do wody.Mimo tego ze amurek nie był duży bardzo ciesze się z mojego pierwszego amura. Ryba wzięła na kulke total scopex. Do końca tej jednodniowej zasiadki już nic się nie dzieję. Jednak jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa…nad woda melduje się 2 dni później…zestawy i miejsce to samo co poprzednio, zanęciłem kukurydza oraz kulkami rezygnując z pelletu. Po około 30 minutach przyjechał znajomy wędkarz z Krakowa, który jest zwolennikiem spławika,do godziny  miał na koncie 4 amury takie do 4kg a u mnie nic. Jednak ok. 10.50 branie u mnie znowu na scopex i na zielonym sygnałku, jedzie aż miło!!! Jak zwykle sprint do kija łup! Siedzi! Ryba z początku daje się podciągać bez najmniejszego oporu jednak gdy jest mniej więcej na środku stawu, robi wyjście do powierzchni  bach ogonem i odjazd! Po tym już wiem ze mój przeciwnik nie jest ułomkiem, wołam znajomego  Pana który przychodzi z podbierakiem, sądząc po rozmiarach ryby zapowiada się długaa walka, niestety ryba po kilku krótkich odjazdach poddaje się! Po podebraniu  krótka sesja zdjęciowa mierzenie i warzenie ryba ma 97cm i tylko 11kg wagi po tych czynnościach ryba wraca z powrotem do wody i po 10 sekundach na środku stawu wieelki spław, amurek podziękował za wolność :D niestety puźniej z przyczyn niezależnych ode mnie%%% musiałem wracać do domu . Jednak po kolejnych dwóch dniach zpowrotem jestem w tym samym miejscu. Tym razem pogoda się zmieniła z deszczowej na słoneczna z niewielka iloćcią baranków na niebie. Moja taktyka jest taka sama jak w 2 poprzednich przypadkach zanęta składająca się z kuku i kulek. Po ostatnim amurze mój apetyt na sukces wzrósł bardzoo, niestety przez pierwsze pół dnia nic się nie dzieje na szczęście atmosferę umila mi piękna przyroda oraz śpiew ptaków które maja gniazda w gęstych trzcinach po drugiej stronie…słonce pali niemiłosiernie i dopiero lekko po 15. Następuje pierwsze branie…znowu scopex i zielony sygnałekJ. Po zacięciu ryba „chodzi” inaczej niż poprzednie od razu muruje w dno i cały czas stawia duży opór, po około 5 minutach na powierzchni pojawił się mały amurek:] , jednak nie zamierzał się poddawać…jeszcze przez jakieś 5 minut kołował, robił odjazdy i murował. Po tych 5 minutach jednak trafił do podbieraka,  choć nie był on jakis duzy(ok. 3-3,5kg  i około 60cm) sprawił mi wielka radość, wspaniałą walka. Po zrobieniu zdjęcia wrócił szybciutko do wody. Po założeniu nowej kulki rzut pod szczęśliwego krzaka i spacer dookoła stawu w celu zanęcenia niewielka ilością kulek na zestaw. Noo i znowu czekanie=] Około godziny 19 ktoś w oddali zaczyna grac na trąbce choć granie to może zbyt duże słowo . Myślimy sobie teraz to ryby dostana skrętu kiszek od tego grania, jednak krotko przed 20. Jeeeedzie na zielonym sygnałku…znowu ten sygnałek i scopex!!! Ryba po zacięciu cały czas murowała , i ładnie walc :)żyła przez około 10minut, potem na powierzchni pojawił się duży Misiek. Myślę sobie wreeeszcie karp i to do tego mój rekordowy! Po podebraniu, znowu taka sama akcja, sesja zdjęciowa warzenie( równe 10kg) i cyprinus w świetnej kondycji wraca do swojego domu,a ja szczęśliwy z rekordu i zdjęc zaczynam powoli zwijać klamoty i jade do domuJ. Niestety po tej zasiadce musiałem wracać do Sacza aby zrobić prawko, jednak powiedziałem sobie ze jeszcze tu wrócę w tym roku, ale to już inna historia=] z karpiowymi pozdrowieniami… 
Kuba Grecki

Teraz gdy za oknem powoli powinienem szukać pierwszych oznak wiosny, a na termometrze słupek rtęci powinien piać się w górę, jest zupełnie odwrotnie. W dzień -3 i opady śniegu, w nocy nawet po -8. Przy tak niekorzystnych warunkach (czyt. zamarzniętej wodzie) postanowiłem opisać moje zeszłoroczne rozpoczęcie sezonu.
Ubiegłoroczne zasiadki zacząłem dosyć późno, bo aż 18 kwietnia. Na wypad umówiłem się z kolega Tomkiem, który tak jak ja bez karpi żyć nie może ;D Miejscem naszych łowów był Dolny Staw  w Starym Sączu. Nad woda byliśmy grubo przed 6. Pogoda była piękna, zza horyzontu powoli wschodziło słońce, poranna mgła unosiła się nad lustrem wody, krople rosy mieniły się w pierwszych promieniach słońca niczym gwiazdy na bezchmurnym niebie. Po krótkim „napatrzeniu się” na piękno natury, nadszedł czas na szykowanie sprzętu J.Moje zestawy składały się z 50cm rurki antysplataniowej, bezpiecznych klipsów,90 gramowych ciężarków oraz łamanych przyponów z fluorocarbonu ze sztywnym włosem, na który powędrowały pływaki S&O  i krab. Tak zmontowany przypon „pakowałem” do woreczka PVA, wypełnionego 12mm rybnym pelletem. Na miejsce położenia zestawów, wybraliśmy zatokę znajdująca się w prawej części zbiornika oraz koniec cypla, który tworzył ową zatoczkę. Pełni optymizmu, czekając na rozwiniecie wydarzeń, rozmawialiśmy o naszych ukochanych karpiach, gdy nagle nastąpiło załamanie pogody. Niebo spowiły szare, ciężkie  chmury, za którymi schowało się słońce. Zaczął padać deszcz L . Jednak po około 30 minutach na moim sygnału słychać było upragnione pip, piiiiii… To S&O, który okazał się hitem tego dnia. Po krótkim sprincie do kija i dokręceniu hamulca zacinam i siedzi. Z początku ryba walczyła bardzo dzielnie próbując wpłynąć w zatokę. Im bliżej była brzegu tym wydawała się mniejsza. Po niespełna 3 minutowym holu kolega podebrał malutkiego ok. 3 kg karpika. Po zrobieniu fotki ryba trafiła z powrotem do wody, a ja umieściłem zestaw w tym samym miejscu. Popatrzyliśmy na zegarek, było po  11. Postanowiliśmy, jeżeli do 13 nic więcej nie będzie się działo wracamy do domu. Jednak po godzinie zaczęło się rozpogadzać a sygnałek Tomka zaczął grać nasza ulubiona melodię J. Po krótkiej walce ryba wylądowała w podbieraku. Była nieznacznie większa od poprzedniej. Po krótkiej sesji zdjęciowej  trafiła z powrotem do swojego królestwa. Po tej rybie postanowiliśmy zostać do wieczora. Jednak później znów nastąpiło popsucie się pogody. Zaczął padać rzęsisty deszcz oraz wiać bardzo silny, porywisty wiatr łamiący suche i słabe gałęzie. Jedna z nich spadła na stojak sąsiadów, jednak na szczęście nic nie uszkadzając.  Ja z Tomkiem siedząc pod drzewem i przyglądając się temu wszystkiemu, nagle usłyszeliśmy nad naszymi głowami trzask łamiącej się gałęzi i zaczęliśmy uciekać jak najszybciej spod drzewa. W odległości ok. 10 metrów od naszego stanowiska gdy śmialiśmy się z tego,  wprost na naszych fotelach wylądowała sporych rozmiarów gałąź. Mieliśmy dużo szczęścia, że owa gałąź nie spadła na nas. Niestety z karpiami nie mieliśmy już tyle szczęścia. Do wieczora co prawda mieliśmy jeszcze 2 brania, jednak oba skończyły się spinka L. Około godziny 19 spakowaliśmy się i wróciliśmy do domu, szczęśliwi z okazji zmoczenia podbieraka i matyJ