Majówka

Wreszcie długi majowy weekend czas dłuższych łowów i odpoczynku od codzienności .Plan był następujący  będziemy nęcić łowisko z Sikorem już od poprzedniej zasiadki tak aby wszystko było dopracowane. Tak też się stało cały tydzień zjawialiśmy się nad wodą by przygotować miejscówki. W piątek (20.04 .2011) zaraz po pracy  zapakowani z wszystkimi tobołami wyruszyliśmy nad wodę. Po drodze dołączył do nas Grzegorz. Niestety  Paweł złamał nogę i nie mógł  z nami atakować.Po przybyciu na łowisku dość szybko się rozłożyliśmy a zestawy powędrowały do wody.Miejscówki przygotowane, piwko otworzone, ognicho się paliło nic tylko czekać na upragniony odjazd.Koło dwunastej w nocy sygnalizator u Sikora zaczyna wyć. Sikor szybko się zbiera i po chwili holuje ciprinusa .Karp wlazł w zarośla i musieliśmy popłynąć po niego pontonem ale na szczęście nie był bardzo zaplątany po chwili mamy go już na brzegu ryba w okolicach 7 kilo zaczyna naszą majówkę.Łowca zadowolony wypuszcza swoją zdobycz w nienaruszonym stanie.Do rana cisza zero oznak żerowania karpi. Po południu dojeżdżają do nas Marcin z Kazikiem.
Wraz z nastaniem wieczora w końcu u mnie się coś dzieje. Holuję rybę stawia spory opór Sikor wchodzi do wody z podbierakiem i jest przygotowany do podbierania  nagle widzimy go to sum nie jest duży ale przed samym podbierakiem przeciera plecionkę i znika w głębinach , no cóż trudno trzeba czekać dalej. Po zmroku na wędce Marcina coś się dzieje.Marcin podcina i holuje karpiszona po chwili ryba jest już na brzegu.Po zważeniu okazuje się że karp również jest w okolicach 7 kilo. Krótka sesja zdjęciowa i karp wraca do wody. Noc przebiega bardzo spokojnie a wspólne spotkanie sprawia że wszyscy kładą się późno spać. Rano coś u mnie pika podcinam i wyciągam klenika , myślę sobie co jest grane wszystko przygotowane i żaden ciprinus mnie nie odwiedzi...
Wywożę zestaw z powrotem. Popołudnie spędzam czas na dokładniejszym przesondowaniu miejscówki i kombinacjach z przynętami. W niedzielę kładę się spać dość wcześnie aby później czatować przy wędkach! W nocy i koło pierwszej zaczyna u mnie jechać, wybiegam w pośpiechu z namiotu i zacinam. ,, Siedzi'' krzyczę po chwili czuje na kiju że ryba nie jest mała .Wołam chłopaków. Ryba po doholowaniu  do brzegu wykonuje parę energicznych odjazdów ale ja nie daję jej minimalnego  luzu .Wędka dwa i jednaczwarta funta pracuje wyśmienicie. Po jakimś czasie Marcinowi udaje się podebrać karpisko , widzę go w podbieraku jest bardzo duży a ja jestem bardzo podekscytowany.Ważymy karpia =16kg .Cieszę się bardzo moja pierwsza dwócyfrówka z tej dzikiej wody. Szybka sesja i uwalniam miśka. Później po porównaniu kilku fot okazuje się że jest to ten sam karp co Sikor złowił w tamtym roku oraz znajomy pare lat wstecz .Dzięki zasadzie C&R mógł  zagościć na mojej wędce. Wracając do majówki poniedziałek mija bez brania ale nie nudzimy się nad wodą.Wtorek rano już się zbieraliśmy aby zdążyć przed nadchodzącą ulewą , mieliśmy dobre przeczucia ponieważ po naszym odjeździe zaczęło cholernie padać. Wróciliśmy do domu zadowoleni i szczęśliwi po tylu dniach łowienia. Można powiedzieć że zasiadka się udała. Nie ma to jak karpiowanie .  Fotki tu

Tomek