''Giganteus''

Jak co roku planujemy wspólnie z Pawłem kilkudniową zasiadkę. Tym razem wypadła ona w terminie 12 - 16 sierpnia. Postanowiliśmy, że połowimy na jednej z naszych żwirowni, z której udało mi się w tamtym roku wyciągnąć dwa piękne i duże amury. Pawłowi bardzo zależało, aby zasiadka odbyła się właśnie na tym zbiorniku, ponieważ kilka lat temu stracił tutaj ogromnego amura.Wiedzieliśmy, że aby mieć szansę złowić grubasa trzeba usiąść właśnie tutaj.
Wstępne nęcenia zaczęliśmy już dużo wcześniej przed zasiadką. Nie mamy daleko nad wodę, więc można było bez większych problemów łowisko przygotować. Wstępne łowienie odbyło się tydzień wcześniej, lecz efekty były mizerne. Wreszcie 12stego stawiamy się nad wodą. Rozkładamy majdan i wywozimy zestawy. Noc mija spokojnie. Żadna ryba nie melduje się na naszej macie. Niestety Paweł rano musiał pojechać do pracy. Ja natomiast kontynuowałem łowienie. Popołudniu Paweł wrócił i dołączył do mnie. Pierwsze branie następuje u Pawła rankiem drugiego dnia. Mimo, że łowimy dość daleko od brzegu, Paweł postanawia nie płynąć po rybę, tylko holuje ją z brzegu. Mija parę minut i widzimy z czym mamy do czynienia . To piękny Amur. Ryba idzie dość opornie - nie jest mała. Po kilku odjazdach podbieram Azjatę. Jest potężny i przepiękny. Kładę rybę na macie. Paweł jest zaskoczony gabarytami tej ryby, a jednocześnie bardzo podekscytowany. Ważymy go i mierzymy - 115cm i 21 kg - jest piękny. W końcu Paweł doczekał się pięknego Amura z tej wody, co więcej, jest to jego nowy rekord życiowy. Kilka fotek. Ryba wraca do wody. Następnego ranka branie następuje u mnie. Ponownie amur, lecz tym razem mniejszy niż poprzednik. Ryba walczy zawzięcie, lecz udaje się ją podebrać, jednak azjata robi nam dziurę w podbieraku i przechodzi przez niego jak strzała - jeszcze czegoś takiego nie było! Musieliśmy się trochę nagimnastykować, aby przełożyć podbierak przez wędkę, na której była walcząca ryba. W końcu amur traci siły i poddaje się. Paweł podbiera amura.Waga wskazuje 14 kg - jestem zadowolony - szczęście uśmiecha się również do mnie. To mój kolejny azjata z tej żwirowni - zastanawiam się czemu nie nie udaje mi się złowić żadnego karpia z tej wody, a łowię na niej już parę lat i ciągle kombinuję. W piątek zakończyliśmy łowienie. Efekt końcowy to dwie piękne ryby, które udało się wyjąć. Wracamy zadowoleni i z nowym bagażem doświadczeń. Mam nadzieję, że następne zasiadki na tej wodzie dostarczą nam również wiele emocji i pięknych okazów na macie. fotki tu
Tomek